Marek Darmas Marek Darmas
272
BLOG

ŚMIERTELNY PRZEDPOKÓJ

Marek Darmas Marek Darmas Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

            Wyszedł miesiąc temu – pisała 22 czerwca w środowym internetowym wydaniu Le Figaro Valerie Samson. Ale wydaje się, że Anthony nie pozbył się jeszcze całkowicie tego typowego, wolnego, mrocznego samotnego rytmu celi śmierci. Wyobrażałam sobie bowiem człowieka, który stara się nadrobić stracony czas. Tymczasem w jego skromnym mieszkaniu z zasłoniętymi firankami, jakby słońce na zewnątrz zbyt oślepiało, świeci tylko neonowa lampa rzucająca  mdławą pomrokę.
 
            - W zasadzie nie wychodzę zbyt często – mówi jakby przepraszał – robię to tylko wtedy, gdy muszę. Próbuję się dostosować do tego, co jest na zewnątrz. A tam życie toczy się dla mnie zbyt szybko. To kłębowisko, to mrowie…za dużo ludzi. No i te wszystkie domy, które powstały. Nie poznaję nawet dzielnicy, w której dorastałem.
 
            Rzeczywiście, to już osiemnaście lat, gdy Anthony Graves opuścił miejsce swojego dzieciństwa.
 
            Tymczasem 22 sierpnia 1992 roku zaczął się zwyczajnie. To była niedziela. Anthony pamięta ten dzień tak, jakby to było wczoraj. Zapukał wtedy do niego sąsiad.
 
            - Policja cię szuka – powiedział.
 
            Pomyślał wtedy, że chodzi o jakiś zapomniany mandat. Gdy otworzył drzwi, policjant poprosił, żeby wyszedł. Gdy spytał po co, policjant odpowiedział, że dowie się później. Anthony zdążył więc tylko jeszcze poprosić sąsiada, aby zawiadomił jego matkę, że wróci niebawem. Ale wiadomość, którą zakomunikowano mu na komisariacie spadła na niego jak
ostrze gilotyny:
 
morderstwo.
 
Anthony miał 26 lat, gdy bezlitosna machina wymiaru sprawiedliwości została puszczona w ruch.
 
Cztery dni wcześniej, 18 sierpnia w spokojnym miasteczku Somerville dokonano makabrycznej zbrodni. Zamordowana została w bestialski sposób Bobbie Davis, jej córka i jej cztery wnuczki w wieku od 4 do 9 lat. Zadźgano je 64 uderzeniami noża. Zwęglone zwłoki ofiar znaleziono w dymiącym jeszcze po pożarze domu babci Bobbie. Zbrodniarz myślał widocznie, że w pożarze znikną wszelkie ślady jego makabrycznego działania. Ale pomysł ten okaże się właśnie dla niego fatalny.
 
Na pogrzebie wszyscy zauważyli potężny bandaż na ciele ojca najmłodszej z ofiar, Roberta Carter’a. Opatrunek zainteresował oczywiście również policję, która przekonała się wkrótce, że bandaż zakrywał poważne oparzenia na twarzy i lewej ręce Carter’a. Podejrzany wkrótce sam rozwiał wszelkie wątpliwości. Motyw jego działania był równie obrzydliwy jak samo morderstwo: jego była towarzyszka życia żądała alimentów, aby móc wychować ostatnie ze swoich dzieci. On nie chciał płacić, więc zamordował. Wszystkich.
 
Od tej chwili sprawa wydaje się przesądzona tak samo jak los Roberta Carter’a. Istnieją przecież przytłaczające dowody materialne, istnieje motyw, jest wreszcie przyznanie się podejrzanego do winy. Więc to jasne: kara śmierci jest nieunikniona. Zostanie ona wykonana w którymś z zakątków Teksasu, na stole, do którego kat przytwierdzi Carter’a tak mocno, aby można mu było spokojnie wstrzyknąć do żył śmiertelną truciznę.
 
Na tym w zasadzie można byłoby zakończyć tę ponurą historię, gdyby nie pewna teoria śledczych. Nie mogą oni bowiem uwierzyć, że jeden człowiek był w stanie zabić sześć osób. Stąd hipoteza, że Carter miał wspólnika. Carter zaprzecza. Oni żądają nazwisk. Carter nie ustępuje. Wtedy pada zarzut: a może działałeś wspólnie z obecną żoną ? I wtedy Carter ustępuje. Wtedy po raz pierwszy pada z jego ust nazwisko: Anthony Graves.
 
Później Carter odwoływał te zeznania dziesiątki razy przy świadkach w celi i na łożu śmierci: byłem sam powtarzał. A gdy wstrzykiwano mu truciznę wyszeptał po raz ostatni:
 
- Anthony jest niewinny.
 
Czemu więc obciążał Graves’a ?
 
- Tak mi się skojarzyło. Był on ostatnią osobą, którą widziałem na ulicy przed aresztowaniem – wyjaśnił.
 
Graves spędził za kratkami 6 lat. Wyczerpał w tym czasie wszelkie środki odwoławcze i został przeniesiony do celi śmierci. Ale i tu nie chciał się przyznać do winy, aby ewentualnie skorzystać z możliwości nadzwyczajnego złagodzenia kary.
 
W jego winę nie uwierzył Nicole Casarez – adwokat i wykładowca w szkole dziennikarskiej. Zaproponowała ona swoim studentom przeprowadzenie własnego śledztwa.
 
Studenci mają odnaleźć w terenie nowe elementy, które dałyby możliwość wznowienia procesu. I tu amatorzy dziennikarstwa śledczego napotykają coraz to nowe niespodzianki. Według oskarżenia, wielu współwięźniów Graves’a miało słyszeć jego relacje na temat szczegółów zbrodni. Tymczasem w więzieniu nie istniała najmniejszej możliwość komunikacji pomiędzy więźniami. Żaden z więźniów nie chciał więc świadczyć, że kiedykolwiek między nim a Graves’em miała miejsce rozmowa na temat potwornej zbrodni w 1992 roku. Przyjaciółka Graves’a, która 18 sierpnia spędziła z nim wieczór nie chciała świadczyć na jego korzyść, gdyż była zastraszona przez policjantów. Natomiast nóż, który znaleziono u Anthony’ego nie mógł w żaden sposób uszkodzić głowy dziecka tak, jak wskazywały wyniki autopsji.
 
Oskarżenia walą się więc jedno po drugim i prokurator Kelly Siegler, która wysłała na krzesło więcej skazanych niż jakikolwiek oskarżyciel w USA, zmuszona była wreszcie przyznać: Anthony Graves jest niewinny.
 
Dzień 27 października 2010 r zapowiadał się jak zwykły dzień, choć Anthony Graves pamięta go tak, jakby to było wczoraj – kończy swoją opowieść w internetowym „Le Figaro”Valerie Samson.  Tego dnia po 18 latach wyszedł on z więzienia, aby odkryć nowy świat, gdzie prezydentem jego kraju jest także czarny, gdzie króluje Internet i telefon komórkowy. Jego mali chłopcy: wtedy siedem, osiem i dwanaście lat są dziś solidnymi mężczyznami. Ale dla niego samego wyjście z domu do spożywczego na rogu, to ciągle jeszcze wyprawa.
 
Anthony nie zakończył jeszcze całkowicie batalii o sprawiedliwość w swojej sprawie. Bije się on w tej chwili z Teksasem o odszkodowanie w wysokości półtora miliona dolarów, które mają mu w części zrekompensować 18 straconych lat. I z tym właśnie jest kłopot. Sędzia wykrył bowiem błąd w decyzji o zwolnieniu z więzienia. W papierach widnieje stwierdzenie, że zwolnienie nastąpiło na skutek „braku dowodów winy”. Brakuje jednak adnotacji „faktycznie zwolniony”.
 
ps
 
Już po opublikowaniu swojego artykułu w internecie, autorka otrzymała wiadomość od Graves’a. Teksas wypłaci mu półtora miliona.
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości