Marek Darmas Marek Darmas
1127
BLOG

DOLAR BIJE REKORDY A POLACY BIJĄ ŻYDA

Marek Darmas Marek Darmas Polityka Obserwuj notkę 4
                  Dziś dolar sięga złotemu do pępka. Biorąc za podstawę ten wskaźnik można stwierdzić, że poziom życia przeciętnego mieszkańca Tuskolandu, jest zaledwie trzy razy niższy, niż obywatela Teksasu. Żeby więc nie dożynać już całkiem amerykańskiej watahy, służby imigracyjne nie wpuściły na terytorium USA naszego pięściarza Artura Szpilki w obawie, że ten rozprawi się z ich jedyną nadzieją czarnych, Bryante’em Jenningsem w walce o planetarny prymat w kategorii ciężkiej. Rzeź Ameryki miała się odbyć na ringu 25 stycznia 2014 roku.

            A teraz z rzeczy lżejszych.

W tych dniach, po 10 latach sięgnąłem do eseju Alain’a Minc’a „Świat, który właśnie nadchodzi”. Poznałem tego autora we Francji w 1989 roku, gdy pod prowokacyjnym tytułem opublikował swoją „Europę:– wielka iluzja”. Jednoczący się kontynent nazwał wtedy Minc wielkim oszustwem. Przepowiadał zamknięcie się Stanów Zjednoczonych Ameryki na kontynencie pomiędzy Kanadą i Meksykiem, usiłowanie podtrzymania sowieckiej hegemonii w Europie i niemieckiego „Drang nach Osten” aż do Uralu.

Minc, to wielka postać francuskiej polityki i gospodarki. Jest on 65-letnim dziś synem żydowskiego emigranta, dentysty Józefa Minca z Brześcia Litewskiego, członka ruchu oporu we Francji i komunisty, który dzielnie bił się w czasie wojny po stronie sowietów. Po wojnie osiadł nad Wisłą. W 1968 roku był jednak zmuszony opuścić Polskę. Stąd może Alain Minc nie chce dziś słyszeć o swoim pochodzeniu. Odnoszę wrażenie, że szczerze nienawidzi Polski. Ukończył we Francji najlepsze szkoły, jest cenionym doradcą politycznym, prowadzi własną działalność gospodarczą. I jest niezwykle płodnym pisarzem. Ktoś wprawdzie zarzucił mu plagiat, ale ponad 30 książek to jednak znakomity dorobek pisarza. Jego esej o „Świecie który właśnie nadchodzi” to prognoza światowego rozwoju na najbliższe lata.

Według publicysty w najbliższych latach, niekwestionowanym królem świata nadal pozostanie Ameryka. Aby tak się stało, na naszych oczach jej elity ekonomiczne, polityczne i medialne zostaną jednak zastąpione przez amerykańskiego obywatela III generacji. Hindusi zastąpią w tym społeczeństwie Żydów, a Chińczycy białych anglo – saksońskich protestantów (wasps – white anglo – saxon protestant). Z Europejczyków utrzymają się na powierzchni jeszcze tylko potomkowie konkwistadorów. Podstawą dla  takich przewidywań są dane demograficzne. W latach 1990 – 2000 ludność USA wzrosła o 13,6 procent. W tym czasie liczba ludności w Europie wzrastała aż cztery razy wolniej. Jeden na ośmiu obywateli USA urodził się poza stanami Ameryki. Minc twierdzi, że już w 1952 roku Harold Macmillan uważał Amerykanów za cudzoziemców, łacińsko - słowiańską miksturę, z domieszką kilku kropel krwi niemieckiej i irlandzkiej. Europejskie więzi Ameryki będą jeszcze może widoczne w postępowaniu hiszpańskiej diaspory, która w USA jest już zdecydowanie bardziej liczna niż na przykład populacja czarnych.

Czym silna jest Ameryka ?

Wiarą w Boga.

 78 procent Amerykanów wierzy w  stwórcę, a 30 procent bierze udział w obrządkach religijnych. Połowa z nich jest przekonana o istnieniu aniołów.

- Prymat rozumu ? – pyta ze szczyptą przekory Alain Minc – Nic podobnego – odpowiada. 30 procent Amerykanów chciałoby zabronić teorii Darwina jako sprzecznej z nauczaniem Biblii.

Po obu stronach Wielkiej Wody inna jest także wizja praw człowieka. Dotoczy to kary śmierci, prawa do przerywania ciąży, zagadnień bioetyki, granic wyznaczających postęp w dziedzinie nauk medycznych itd. W tych dziedzinach amerykański postęp i liberalizm jest w defensywie. Natomiast w Europie wszystkie siły polityczne łatwo ulegają liberalizmowi i kulturze w której królem jest indywidualizm.

Między Europą i Ameryką inne są dziś także sposoby formowania elit. Jeszcze przed 100 laty niedoścignionym wzorem były pod tym względem uczelnie Oxfordu, Cambridge, czy Heidelbergu. Dziś aż 8 z 10 najlepszych uczelni na świecie to uniwersytety w Stanach Zjednoczonych. Przyciągają one najzdolniejszych studentów z całego świata tworząc nową kategorię „luksusowych emigrantów”. W ciągu zaledwie 50 lat ilość zagranicznych studentów pomnożona została w USA przez 17-cie. Połowa studiujących w Ameryce młodych ludzi spośród 800.000 osób pochodzi z Chin oraz Indii. Po studiach, ponad  80 procent tych najlepszych zostanie już na zawsze w Ameryce. A ci, którzy wrócą do Chin, czy Indii, będą najlepszymi ambasadorami USA w swoich krajach, gdzie zajmą z czasem najważniejsze stanowiska w rządzie, w przemyśle, handlu i usługach. Utworzą oni na brytyjską modłę  old boys networkf, coś w rodzaju lobby byłych studentów amerykańskich uczelni. To dzięki nim azjatyckie fabryki narzucać będą amerykański styl życia miliardom Azjatów. Cały świat pić więc będzie coca cola i nosić jean’s oglądając w kinach i telewizji hollywoodzkie gnioty zajadając big mac.Minc nazywa Amerykę „technologicznym silnikiem planety”.

Czy jest w tym wszystkim jakiś pierwiastek  imperialnej polityki amerykańskich przywódców?  

Nic z tych rzeczy. Amerykanie nie mają ani takich ambicji, ani elit, ani środków aby osiągnąć cel, ani takich umiejętności. Zdaniem autora pojęcie imperializmu jest także sprzeczne z amerykańską kulturą. Nawet gdy prowadzone są zakrojone na szeroką skalę operacje militarne, najpopularniejszym hasłem Ameryki jest GI’s at home - do domu.

Dwie trzecie członków izby reprezentantów USA nie ma paszportów. Z ich perspektywy Europa jest bowiem mało znaczącym, odległym, peryferyjnym stanem bez perspektyw i nie warta jest dyplomatycznych podróży i zabiegów. Unia europejska ze stolicą w Brukseli jest dla nich klubem zrzeszającym znudzonych członków Starego Kontynentu. Europa jest dla amerykańskiego polityka szwajcarskim kantonem w nieco większej skali, a europejscy przywódcy w hierarchii wartości nie znaczą dla nich więcej, niż afrykańscy satrapowie lub szefowie helweckiej konfederacji.

Złotówka w dobie Tuska może więc prężyć nadal swoje muskuły przeciwko dolarowi, a Komorowski może w wigwamie Obamy pilnować cnoty jego kolorowej małżonki gdy przywódca USA wybierze się znowu na wojenną ścieżkę przeciwko mącicielom pax americana. Jerozolima może stać się 51-ym stanem Ameryki. Ba, Artur Szpilka może nawet 25 stycznia dać po pysku Bryant’owi Jennings’owi. A mimo to Stany Zjednoczone Ameryki Północnej nadal przewodzić będą jeszcze Europie i światu. Jak długo? Czy norm demokracji nie będzie się trzeba niedługo uczyć w Pekinie? Jaki model wolnej konkurencji zaproponują światu hindusi? O tym może napiszę następnym razem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka