Marek Darmas Marek Darmas
2307
BLOG

ROSYJSKI TROP W SPRAWIE ZABÓJSTWA PREZYDENTA

Marek Darmas Marek Darmas Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

          Był 22 listopada 1963 roku. Trzy strzały padły o 12.35 czasu lokalnego z V piętra budynku w którym mieścił się magazyn książek. Śmiertelną bronią był włoski karabin kaliber 6,5 mm z lunetą.

             Ofiarą był 46-letni John F Kennedy, amerykański prezydent, który, jak pisze Mark Mardell z BBC, wysłał do Wietnamu ponad pół miliona chłopców, facet, który był gotów wydać rozkaz inwazji na Kubę inicjując w ten sposób niszczycielską III wojnę światową, a  który mimo to do dziś cieszy się poparciem 85 procent rodaków.
 
 
              Mordercą miał być 24-letni pracownik magazynu książek. Ciemnowłosy, szczupłej budowy ciała, ojciec dwójki dzieci. Jego żona pojawiła się na policji w towarzystwie rosyjskiego tłumacza. 
 
         Sam podejrzany Lee Harvey Oswald miał ponoć jakieś relacje ze Związkiem Radzieckim i Kubą. Deklarował się nawet jako zwolennik Fidela Castro. Jednakże Oswald nie przyznawał się do winy. Na każde pytanie prowadzącego dochodzenie policjanta odpowiadał tylko:
 
              - To absurdalne.
Albo:
              - To głupie.
 
           Jeszcze tego samego dnia, gdy ciało prezydenta Kennedy'ego poddawane było sekcji, w Dallas padły kolejne strzały. Tym razem strzelał nic nie znaczący  operator klubu striptisowego z Chicago, niejaki Jack Ruby. Strzelał skutecznie w kierunku Oswalda, aby bronić honoru Dallas. Była to ponoć pierwsza filmowana na żywo śmierć na oczach całej Ameryki....
 
       W tych dniach ukazały się dwa niezwykle interesujące teksty na portalu BBC News Magazine. W poniedziałek przypomniany został „Reportaż o zabójstwie JFK” Petera Watsona z którego pochodzą wyżej przytoczone cytaty. Jest to relacja zmarłego w ubiegłym tygodniu reportera, który był w Dallas w dniu zabójstwa prezydenta USA. Portal podaje tekst Petera Watson’a w maszynowym oryginale. Czyta się więc tę relację jak tekst gorący, napisany wczoraj. Czarno-białe zdjęcia czynią jeszcze bardziej wiarygodną tę relację o faktach, które miały miejsce przed 50-ciu laty.
 
          Uzupełnieniem tego materiału jest wtorkowy tekst o sowieckim epizodzie w życiu domniemanego zabójcy prezydenta, Lee Harvey Oswald.
 
          Reportaż zaczyna się od świadectwa Ernesta Titovets’a, który jako student medycyny od 1959 roku przebywał z Oswaldem w Mińsku.
 
             - Po prostu lubiłem tego faceta – mówi dziś Titovets.
 
          Obaj młodzieńcy chodzili w stolicy Białorusi razem na tańce i koncerty i obaj energicznie i z powodzeniem zabiegali o względy pięknych studentek,  obywatelek Związku Radzieckiego. Titovets mówił dobrze po angielsku i dobrze odgrywał role kumpla, który pomagał Oswaldowi, gdy ten spotkał Marinę swoją przyszłą żonę, którą określa jako „atrakcyjną, choć niedoświadczoną życiowo dziewczynę”.
 
          Co pomyślał wówczas, gdy dowiedział się, że Oswald zabił prezydenta?
 
        „Nie wierzyłem własnym uszom” – mówi  75-letni dziś, choć całkiem jeszcze rześki  naukowiec. Wierzyłem wtedy głęboko w jego niewinność. On nie był zdolny zabić.
 
      Były  marines,  20-letni Oswald przyjechał do ZSRR utrzymując, że jest marksistą. Jak twierdzi Peter Savodnik, który w tym miesiącu opublikował książkę na temat  pobytu Oswalda w Mińsku, Amerykanin miał dysponować niezwykle szczegółową wiedzą na temat amerykańskich szpiegowskich  samolotów U-2. Jednakże początkowo KGB nie była wcale zainteresowana tymi informacjami. Gdy termin ważności wizy pobytowej Oswalda zbliżał się do końca, złamał on nadgarstek. Wówczas uzyskał on zgodę na dalszy pobyt na terenie ZSRR. Wysłano go do Mińska. Przydzielono mu pracę w radiu i telewizji, a także niewielki apartament na III piętrze zabytkowej kamienicy przy ulicy Komunistów w centrum miasta. Oswald wzbudzał duże zainteresowanie jako jeden z nielicznych cudzoziemców i jedyny Amerykanin w mieście. Znany też był z tego, że regularnie wydzwaniał  do pobliskiego akademika dziewcząt.
   
    - Potrafił też przyjść, zapukać do pierwszych lepszych drzwi, stanąć i powiedzieć: cześć, jestem tu – przypomina sobie dziś Inna Markava, tłumaczka języka angielskiego, a wówczas studentka.
  
         W ten sposób mógł spędzić nawet z obcą osobą dwie, trzy godziny. Myślał pewnie, że jest nieustannie w centrum zainteresowania całego towarzystwa. Znajomi pamiętają go siedzącego w pokoju, pogrążonego w myślach. Ale gdy ocknął się nagle, to zaraz musiał wszystkim przypomnieć, że on tu jest, że jest najważniejszy.
Oczywiście KGB miała go pod ścisłą obserwacją. W mieszkaniu zainstalowano mu podsłuch, a ściany przewiercono, aby zamontować  aparaturę do rejestrowania najbardziej intymnych jego spotkań.
 
         Titovets twierdzi, że Oswald zdawał sobie z tego sprawę. Przypomina sobie nawet jak pewnego razu obaj szukali urządzeń podsłuchowych. Początkowo przypominało to dość komiczną zabawę. Skończyła się ona dopiero wówczas, gdy znaleziono pluskwy w suficie i judasza w ścianie. Po rozpadzie ZSRR Titovets uzmysłowił sobie jak intensywna była ta obserwacja w której nawet wybór piętra odgrywał swoją rolę. Początkowo bowiem KGB myślało, że Oswald pracuje na rzecz CIA. Oczekiwano więc na jego potknięcie.
 
      Norman Mailer, autor wydanych w 1995 roku „Opowieści Oswalda”, jeden z nielicznych, którym KGB zezwoliło na wgląd do akt sprawy domniemanego zabójcy prezydenta USA utrzymuje, że wiele można się dowiedzieć z pozornie nic nie znaczących nagrań małżeńskich sprzeczek Oswalda z żoną:
 
         Oswal: Nigdy nic nie robisz.
 
      Żona: A ty sprzątnąłeś kiedyś chociaż raz mieszkanie? Bo ja zrobiłam to już 21 razy. Gdybyś ty to zrobił chociaż raz, to gadałbyś o tym cały dzień.
 
        Oswald: Śpisz do 10 rano i nic nie robisz. Mogłabyś w tym czasie sprzątać.
 
      Żona: Ja potrzebuję snu. Jeśli ci się to nie podoba, jedź do tej swojej Ameryki. Ciągle szukasz dziury w całym, dla ciebie nigdy dość, wszystko jest dla ciebie źle.
 
      Oswald:  Jesteś śmieszna. Leniwa i nieokrzesana.
 
    Savodnik twierdzi, że Oswal  wierzył, że jest rewolucyjnym marksistą, który wierzy w sprawę. Ale tak naprawdę powody jego ucieczki z Ameryki były bardziej psychologiczne, niż ideologiczne.
 
    - Ja myślę, że on przyjechał do ZSRR, ponieważ nie mógł nigdzie indziej znaleźć sobie miejsca. To był zdesperowany, samotny młody człowiek, który w Rosji poszukiwał ratunku.
 
         Zanim spotkał  swoją przyszłą żonę Prusakova spotkał się z odmową niejakiej Ella German. To pogłębiło w nim poczucie izolacji, oderwania, gniewu i alienacji. Małżeństwo miało odwrócić tę złą tendencję. Tymczasem Titovets zauważał, że Oswald po ożenku zaczął mieć dość życia w Związku Radzieckim.
 
     - Ilekroć  nasza dyskusja koncentrowała się wokół różnic pomiędzy Związkiem Radzieckim i Stanami Zjednoczonymi  przypominałem mu: to nieuczciwe malować w takich barwach nasz sowiecki naród – przypomina sobie Titovets.
 
           I Oswald przyznawał mu rację, choć zazwyczaj ostatnie zdanie należało do niego.
 
         - Żyjecie tu jak niewolnicy – mówił.
 
         - Nie jestem jedynym obywatelem Mińska, który nie wierzy w to, że Oswald mógł zamordować prezydenta USA – twierdzi David Stern, autor reportażu zatytułowanego "Miłe wspomnienia o L H Oswaldzie z Mińska". 
 
        - Ale to żaden dowód utrzymuje autor. To przecież całkiem ludzkie wierzyć jedynie w najlepsze cechy swoich przyjaciół. Ale jest coś niepokojącego w tym, gdy zewsząd słychać tyle rzeczy na temat osoby, której nazwisko jest nierozłącznie związane z jednym z najbardziej nikczemnych aktów naszych czasów.
 
         - W miejscowej kawiarni spotkałem byłego kolegę z pracy Oswalda. Vladimir Zhidovich tak jak każdy w tym mieście mówi o Oswaldzie jako o fajnym facecie, i że nie wyobraża on sobie, żeby Oswald mógł być mordercą – kończy reporter BBC. I gdy już się rozstajemy, Zhidovich prosi mnie nagle o przysługę: gdybym kiedykolwiek wybierał się do Teksasu, to prosi, abym złożył kwiaty na grobie Oswalda w jego imieniu oraz w imieniu kolegów z radia.
 
         „Ta prośba była dla mnie zaskakująca i nie wiedziałem co odpowiedzieć. Z jednej bowiem strony to był Oswald o którym rozmawialiśmy – człowiek, który zabił politycznego lidera, który mógł po wsze czasy zmienić historię świata. Z drugiej jednak strony prośba , Zhidovich’a pochodziła przecież z serca. Więc ciągle nie wiem, co mam zrobić…
 
          A mnie, gdy czytam te relacje, nasuwają się skojarzenia ze śmiercią innego prezydenta.
 
         A wam?...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka